Forum www.jbieber.fora.pl Strona Główna

Sunshine in moonlight
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.jbieber.fora.pl Strona Główna -> Słodka Twórczość
Autor Wiadomość
Sela




Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 719
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrów Wlkp. Przygodzice

PostWysłany: Wto 15:46, 13 Lip 2010    Temat postu:

Booooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooosko ! xd pasuje ? xd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karolaaxd




Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 947
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Osiek , kujawsko - pomorskie

PostWysłany: Śro 10:54, 14 Lip 2010    Temat postu:

Baardzo mi się podoba Very Happy ta matka Carly jest boska xd mwahaha xd Super rozdział ;D dla mnie i tak za krótki xd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pauli




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 2:16, 15 Lip 2010    Temat postu:

noey rozdział.. Nowy nowy.. Ah boskie..Kocham te wasze opowiadania Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Just Me and Others




Dołączył: 30 Cze 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:43, 15 Lip 2010    Temat postu:

Rozdział 4


Wcale nie żartowała. Wróciła z ogromnym naręczem środków antykoncepcyjnych. Dosłownie. Wygląda to jak zapas na dwa lata. I powiedzcie, co ja mam zrobić z taką matką? Kocham ją, ale czasami wydaje się, jakby nie używała własnych szarych komórek mózgowych. Naczytała się za dużo poradników o wychowywaniu nastolatków.
Wcześniej zdążyłam już coś spakować do torby, zostało tylko trochę miejsca na ulubione pantofelki.
Jako że mama nie jest normalna, wrzuciła wszystkie medykamenty w przestrzeń przeznaczoną na buty. Zaczęłam więc na nią krzyczeć:
-Mamo! Co robisz?!
-Jak to? Przecież mnie o to prosiłaś.
-Nie mówiłam niczego o wpychaniu tego do walizki!
-Bez dyskusji.
Ta stanowczość pochodzi z "Poradnika wzorowego rodzica". Przeczytałam je wszystkie. Niektóre porady nie są warte złamanego grosza. Sięgam po nie, gdy dopada mnie zły humor ( najczęściej duszę się wtedy ze śmiechu ).
-Ale...
-Koniec rozmowy.
-Wiesz, jak cię kocham, mamusiu, prawda?
-Wiem. Bez odbioru.
-Mamo!!!
Jakby tego było mało, chwyciła za inną reklamówkę i, O ZGROZO, ona kupiła więcej kondomów, DUŻO WIĘCEJ. Gdyby apteka miała często takie przychody jak dziś, po miesiącu całe jej wnętrze zostałoby wyłożone szczerym złotem.
Wysypała zawartość torebki i zaczęła siłować się z zamkiem walizki, do której zapakowała owe specyfiki. Kiedy wrszcie skończyła, wyszła z pokoju biegnąc do swoich drożdżowych klusek.
Szybko wyrzuciłam prezerwtywy przez okno. Po 10 minutach Anna znowu wróciła mówiąc:
-Kochanie, coś ci wyleciało z twojego pokoju.
Mało brakowło, a rozpłakałabym się i zaczęła tupać nogami ze złości, lak rozwydrzony dzieciak. Nie jestem nim. Postanowiłam zachować zimną krew, stawić czoło wyzwaniu.
-Dziękuję za troskę. Kocham cię...
-Ja ciebie też, dosłownie kilka minut temu już to powiedziałam, dlatego chcę, skarbie, żebyś nie musiała się niczym martwić.
"Przestań chrzanić". To miałam ochotę jej powiedzieć.
Kurde, mogę się pożegnać z delikatnymi, atłasowymi pantofelkami. Żegnajcie. Chociaż, nie, widzę jeszcze malusią, tyciusią dziurkęw walizce i szybko je wkładam, zanim niszczycielska, zwyrodniała moc mamy zdąży tu zadziałać. YES! YES! YES!!!
Wydaje mi się, że o czymś zapomniałam, więc sprawdzam ponownie. Nie, jest wszystko. Prawie. Te tabletki na zwidy schowam do torebki.
Poprawiam opaskę na włosach, usta pociągam truskawkowym błyszczykiem.
Anna zaczęła załatwiac sprawy związane z wyjazdem do USA. Justin zatrzmał sie w Los Angeles i tam teraz mieszka. Napisał, że nasze apartamenty będą obok siebie. Fajnie, ale gdzie jest mój malinowy błyszczyk? Ach, tutaj.
Ok, jestem gotowa, by wyjść i przywitać się z ludźmi Justina.
Oj, chyba zbytnio się pospieszyłam, nikogo jeszcze nie ma.
Wykorzystałam czas, aby poszukać Luke'a. On zawsze wiedział, kiedy dzieje się ze mną coś nie tak. Ma taki jakby szósty zmysł, jak kobiety. Dziwaczne, ponieważ Luke ogólnie zachowuje się jak kobiety. Do tego jest delikatny w obejściu. Podejrzewam, że... Nieee. Luke nie może być gejem. Gdy nad tym rozmyślałam, on znalazł mnie pierwszy.
-Carly, tu jestaś. Właśnie ciebie szukałem.
-Ja też.
-Mam nadzieję. Nie wypuściłbym cię bez pożegnania.
Przytulił mnie i ukradkiem wyszeptał do ucha:
-Przywież mi jego autograf, siostrzyczko.
Ach, no tak. Luke uwielbia piosenki Justina. Udzielamy sobie nawzajemrad i mówimy o wszystkim.
-I love you, Luke.
Poczułam, że mocno napiął mięśnie.
-Carly, ja... Nie wiem, co mam odpowiedzieć, bo jakbyś nie zauważyła, to wolę chłpoców.
-A jednak. Chodziło mi o miłośc pomiędzy siostrą a bratem, poza tym ćwiczę angielski.
Odetchnął z ogromną ulgą.
-Nawet nie jesteś zdziwiona moim oświadczeniem.
-Masz rację. Niepokoi mnie tylko fakt, że brak ci zaufania do siostry.
-Sorry. Wiem, mogę na ciebie liczyć.
Ścisnął moje ciało jeszcze mocniej.
-Aua, boli. Mimo wszystko jesteś facetem, co z tego, że z babskimi cechami.
-Odprowadzę cię.
Dobra, idziemy. Co widzę? Kilka osób w czarnych garniturach oraz ciemnych okularach przysłaniajacych połowę ich twarzy, co wydaje mi się zbędne, ponieważ akurat dzisiaj mamy całkowite zachnurzenie. Za chwilę będzie lało jak z cebra.
-Wow, więc to oni.
Braciszek, zapomniałam o nim.
Odpowiadam na kilka podstawowych pytań, które mi zadają. Sprawdzają też, czy nie przedstawiam się jedynie jako Carly, a w rzeczywistości jestem zupełnie kimś innym. Jednak wszystko się zgadza. Zabierają moją torbę i dopiero teraz spojrzałam na czarną, lśniącą limuzynę.
OOO, ale odjazd!!! OPANUJ SIĘ!-to wykrzyczało moje wewnętrzne Ja, lecz cóż, jakoś się rozdwoiło.
Kiedy zauważyłam, że naprawdę przyjechali tylko goście mający odtransporować mnie do L.A., od razu zrzedła mi mina.
Najbliżej stojący mężczyzna zadał pytanie:
-Czy coś nie tak, madmoiselle? Mówiłem im, że taki kolor limuzyny nie spodoba się nastoletniej dziewczynie-przecież nie jedziemy na pogrzeb. Załatwimy białą. Albo nie, różową!
Ostatnie zdanie nie przypadło mi do gustu. Nie żebym miała coś przeciwko temu kolorowi, ale... RÓŻOWA LIMUZYNA?!!! BLEEE!!! OHYDA! I CO, MOŻE DO TEGO W STOKROTKI?!
Nie zorientowałam się, w którym momencie wymówiłam tych kilka słów o kwiatkach na głos. Odpowiedział mi ten sam facet:
-Oczywiście, lecz potrwa to dłużej. Ach, przepraszam... Jeszcze się nie przedstawiłem. Jestem Raphael Petit.
Mm, przystojny. Dla mnie za stary, ale mamie by się spodobał. Na głowie ma burzę czarnych loków, inteligentnie patrzące, niebieskie oczy.
Podałam mu rękę dziwnie się uśmichając. Poczułam, że Raphael będzie dużo mówił w drodze na lotnisko, a ja lubię słuchać. W końcu to cztery godziny jazdy wśród przydrożnych, polskich chaszczy. Na dodatek on chyba jest sympatycznym człowiekiem.
Po dwugodzinnym oczekiwaniu na samochód ( nie zdążyłam odwołać "prośby" o limuzynę w stokrotki, mogłam ją jedynie zmienić, tak więc będzie biała ) wreszcie wsiądziemy do niego i odjedziemy, prywatny samolot już pewnie czeka.
W tym czasie mama Anna poczęstowała wszystkich domowym ciastem ( z cukierni na rogu ). Było przepyszne dlatego, że ręka mamusi go nie tknęła. Zresztą rodzicelka zbyt zajęła się spoglądaniem na Raphaela. Pan Petit grzecznie udawał, że widzi natarczywego spojrzenia Anny.
Filip nie był za bardzo zadowolony z towarzystwa dla swojej żony-kilku przystojniaków,do tego eleganckich. On sam ostatnio przytył ( tylko jemu smakują obiadki mamy ) i zaczynał łysieć tak, że jego uroda mijała bezpowrotnie. Okropnie się tym zamartwiał.
Teraz wygodnie siedzę sobie na skórzanym fotelu i już nie mogę się doczekać spotkania z Justinem. Jestem ciekawa, co z tego wszystkiego wyjdzie. Muszę usłyszeć ten głos na żywo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Just Me and Others




Dołączył: 30 Cze 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:45, 15 Lip 2010    Temat postu:

Czytajcie i komentujcie. Za ewentualne błędy przepraszam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pauli




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:15, 16 Lip 2010    Temat postu:

Aaa. dodałaś.Kocham cię.. Myslałam ze dzis nie bedzie a jednak.. Kocham cię,.. Jak przeczytam to damzanć jakie..
Super ale dlaczego takie krótkie, ??


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pauli dnia Pią 0:24, 16 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Just Me and Others




Dołączył: 30 Cze 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:21, 25 Lip 2010    Temat postu:

Przepraszam, że nie dodaję tak długo nowego rozdziału, ale chcę zacząć opisywać tę historię na swoim blogu. Smile
Dodam jeszcze jeden rozdział na forum,piąty, potem zacznę pisać na blogu.
Adres to: change-me-for-better.blog.onet.pl
Chciałabym również poprosić o pomoc w stworzeniu pięknej szaty graficznej, byłabym nieskończenie wdzięczna Smile))))))))))))))))) :DDDDDD
KOCHAM WAS WSZYSTKIE I WASZE KOMENTARZE (BEZ PODTEKSTÓW) :***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Just Me and Others




Dołączył: 30 Cze 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:06, 25 Lip 2010    Temat postu:

Rozdział 5


Ja, Justyn Biebrzycki ( polski odpowiednik mojego faktycznego imienia i nazwiska ) przysięgam dbać o ubogich, wdowy i sieroty...
Jejuuu... Jak to tragedycznie brzmi. Porażka. Wiem, że słowa "tragedycznie" nie ma, ale... Już jest. Ja je wymyśliłem. Ci rycerze musieli mieć naprawdę przewalone w średniowieczu. A z tym polskim nazwiskiem to poszukałem w GOOGLE, tak z czystej ciekawości. Od mamy dowiedziałem się o przodkach z Polski. Moi dziadkowie uciekli z kraju, który był prześladowany przez okupantów.
Właśnie przed chwilą oglądałem średniowieczny dramat. Czasem, jak człowiek bardzo się nudzi, to robi różne takie dziwne rzeczy. Czekam, czekam, CZEKAM IIIIIIIIIIIII... nic.
Najpierw pomyślałem:
-Złapali gumę.
Potem:
-Samolot ma problemy za startem lub lądowaniem.
Później:
-Pomylili godziny przyjazdu. Ostatnio bardzo często im się to zdarza.
Jeszcze godzinę później:
-Coś musiało się stać! Mieli przywieźć Carly o 17.00, a właśnie wybiła 20.00. WYPADEK!!!!!!!!!!!!!!! TAK!!! TO JEST TO! Samochód pewnie wjechał w drzewo. Nieee... Zbyt banalne. Odrzutowiec szlag trafił i spadł do oceanu! To też nie. Wiem!!! Wlecieli w ten pieprzony trójkąt bermudzki!!! Taka opcja wydaje się najbardziej straszna. Cholera jasna, ciemna i nie wiadomo jaka jeszcze, przecież tam była Carly. WRÓĆ: tam JEST Carly. A tak chciałem ją poznać...
Te ponure, mroczne myśli przerwały mi hałasy w apartamencie obok. Ma ta mieszkać Carly, ale co będzie, jeżeli dokładnie w tym momencie jacyś włamywacze wybijają szybę?!
Dziewczyna nie zostanie u mnie ( choć to niezwykle kusząca myśl ).
Zdenerwowałem się. Kto byłby równie głupim złodziejem i hałasował tak, że nawet stopery na uszy by nie pomogły? Zresztą dlaczego w ogóle tym się przejmuję? Jakbym miał PMS, ale to niemożliwe, jestem chłopakiem.
Nie, nie pozwolę zdewastować tego przytulnego gniazdka, które urządziła znajoma stylistka. Jakoś przypomniało mi się to przy okazji, kiedy Jan coś wspominała. Carly lubi połączenie kilku kolorów: fioletu, niebieskiego i zieleni. Energiczna kobieta połączyła je ze sobą i, muszę przyznać o jej niebywałym talencie.
Idę tam. Wchodzę, ale przedtem spoglądam jeszcze na drzwi. Są całe, a stanie mogłoby się wydawać nienaruszonym. Zdezorientowany patrzę na podłogę. W sumie nic nie uległo zmianie od mojej ostatniej wizyty tutaj, poza stosem płyt, które na niej leżały. Podniosłem wzrok od tego Mount Everestu. Przede mną stoi dziewczyna. Wygląda lepiej niż na zdjęciach. To ona, Carly Rose w całej swej okazałości ( bynajmniej nie chodzi tu o jej rozmiary ). Zarumieniła się ( nie wiadomo, dlaczego ) i mieśmiało uśmiechnęła.
Zaczęła mówić:
-Jestem Cr... Cl... Clary. To znaczy Craly. Nie... Nie tak...
-Nic nie szkodzi. Niech będzie Clary.
Z jej gardła wydobył się dźwięczny śmiech. Tym razem bez zająknięcia opowiadała o podróży.
-I nie wlecieliście w pieprzony trójkąt bermudzki?-zapytałem.
Nie wiedziała, co mam na myśli.
-Hmm... Nie miałam pojęcia nad czym lecieliśmy. Znam trójkąt bermudzki, ale o pieprzonym już nie słyszałam.
Rozśmieszyła mnie.
-Ten "pieprzony" to mój własny dodatek. Nie przejmuj się.
-Wiem.
-Ach, więc mówiłaś ironicznie?
-Tak.
Ma fajne poczucie humoru, takie... sarkastyczne. Z pewnością niezbyt często je ujawnia.
Ucieszyła mnie myśl o wspólnej pracy z nią. Wiedziałem od początku, że będzie wspaniale. Może lepiej zniosę wtedy towarzystwo reżysera (czytaj: pasożyta )
-Wiesz, Justin-odezwała się nagle-wyglądasz inaczej niż w teledyskach i na zdjęciach w gazetach.
-Bez photoshopu ludzie nie są tacy piękni.
-Nie to zauważyłam. Pewnie dlatego, że żyjesz naprawdę i oddychasz tym samym powietrzem co ja.
Ponownie się roześmiałem.
-Jasne, że żyję. Inaczej nie rozmawiałabyś ze mną.
Rozejrzałem się po pokoju.Znowu. Widzi mi się całkiem dobrze, a z Carly jako mieszkanką jeszcze lepiej. Jakimś tajemniczym sposobem wkomponowała się w niego. A te włosy...
Justin, opanuj się! Jest ładna ( mało powiedziane ), co z tego. Tylko z nią pracujesz.
Ale ona... Jej niesamowicie pogodne spojrzenie na świat. OK, już dobrze.
Wyobraź sobie, że z głowy wyrastają jej jadowite żmije, dlatego nie podchodź do niej zbyt blisko...
Zaraz,zaraz... Przecież żmije nie układają się w jasnobrązowe fale.
Tymczasem Carly zaczęła zbierać rozrzucone kompakty. Chciałem jej od razu pomóc:
-Pomogę ci, Clary...
-Jeśli tego chcesz...
-Naturalnie, moim zadaniem jest pomaganie uciśnionym w potrzebie.
Skierowała na mnie swój zdezorientowany wzrok, więc wyjaśniłem:
-Zanim przyjechałaś zdążyły wejść mi do głowy średniowieczne bzdury, które rycerz przysięgali.
Nadal nie rozumiała.
-Oglądałem jakiś dramat o tej epoce, ponieważ nudziło mi się.
Ciągle się uśmiechała, co nie oznacza, że bez przerwy. Świetnie mówiła po angielsku, lecz widać było, że musi specjalnie skupiać się na wypowiedziach.
Po chwili powiedziała:
-Proszę cię, byś mówił odrobinę wolniej. Po prostu nie przywykłam. Potrzebuję również kilku sekund, aby zastanowić się nad odpowiedzią.
-Mówisz doskonale w moim języku.
Nie chciałem zwracać jej uwagi na nieliczne błędy, Które były nawet urocze.
Bardzo spodobał jej się komplement, chociaż nie dawała tego po sobie poznać. Oznajmiła jedynie:
-Moim głównym celem jest podszkolenie się w angielskim. Język niemiecki idzie mi o wiele lepiej, ponieważ uczę się go dosyć długo.
-Tak? Powiedz coś po niemiecku.
-Ale co?
-Nie wiem. O, na przykład:
"Clary jest bardzo ładna"-poradziłem jej.
Zawstydziła się i spuściła swoje oczy w stronę podłogi przyglądając się jej z zaciekawieniem, jakby widniały tam egipskie hieroglify.
-To dziecinnie proste. Może:
"Justin to kłamczuch"?
-Och, proszę, nie obrażaj mojej dumy. Prawie wcale nie kłamię.
-"Prawie" robi wielką różnicę.
-Niby tak, ale zdarza mi się to rzadko i w ważnych sprawach. Tylko.
-Nie żartuj. W porównaniu z tobą ja jestem istną diablicą. Nie zawsze kłamię z ważnych powodów.
-Ach...
Opuściłem powieki pozwalając wyobraźni na odtworzenie obrazu.
-Co?-spytała.
-Wyobraziłem sobie ciebie umorusaną smołą i sadzą. Z włosów wystają ci rogi, w ręce trzymasz zawaliste widełki. Wiesz, to dosyć... przyjemny widok.
Nie wiem jakim cudem, ( jakimś cudownym ) poruszyła się z prędkością światła i rzuciła we mnie niezidentyfikowanym przedmiotem. Pochyliłem głowę, lecz zbyt późno.
Auuu... Bolało. Należało mi się.
Podszedłem do lusterka i przeglądam twarz. No pięknie, na czole zostanie przez pewien czas ślad w postaci małego,czerwonego kółka. Dobrze, że mam grzywkę. Miałem ochotę sprawdzić, cóż to za śmiercionośna broń. Podniosłem... PARAM... szminkę.
I pomyśleć, że mogła mnie tym zabić.
Podbiegła mówiąc:
-Sorry, nie chciałam. To...
-To samo dostało elfich skrzydełek i zapragnęło pobawić się w rzuty do celu, tak?
Przyznaję, postąpiłem nie za bardzo fajnie. Odwróciłem się w jej stronę i ujrzałem TE oczy.
Zrobiła dziwną minę.
-Przepraszam, nie miałem nic złego na myśli. Po prostu żart, co prawda fatalny...
Zaczęła się śmiać, co brzmiało dla moich uszu jak melodia.
-Zabawnie wyglądasz,kiedy dręczy cię poczucie winy.
-Jesteś tak urocza, że nie mógłbym ci nie wybaczyć.
Znowu zrobiła dziwną minę, tym razem inną. Nie wiedziałem,co ona oznacza. Postanowiłem w końcu sobie pójść.
-Jakbyś czegoś potrzebowała, to... wbijaj do mnie obok. A z tymi płytami to poradzimy sobie w innym terminie.
-Dzięki.
-Nie ma za co.
Już miałem wyjść, gdy powiedziała:
-Ja uważam, że przysięga to nie bzdura. Jeżeli komuś coś przysięgasz, musisz wypełnić obowiązek. Lepiej dla ciebie byłoby, żebyś nigdy tego nie robił, bo nie wywiążesz się z obietnicy.
Po wymówieniu tych zdań umknęła w inny kąt apartamentu:
-To na razie, później się zobaczymy.
Pomachała mi delikatnie ręką, ja też.
otworzyłem drzwi i wyszedłem. Pora zastanowić się nad sensem jej słów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Just Me and Others




Dołączył: 30 Cze 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:09, 25 Lip 2010    Temat postu:

Następnym razem proszę wszystkich o pisanie mniej rozciągniętych komentarzy, bo piszę dłuższy rozdział, a tu się rozciąga, i żeby przeczytać trzeba ciągle przesuwać. Smile
Trochę to uciążliwe


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Just Me and Others




Dołączył: 30 Cze 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:41, 21 Sie 2010    Temat postu:

Nowy adres bloga to: [link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Just Me and Others dnia Pon 17:27, 23 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
midnight.




Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 1126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: La Push, baby. :D

PostWysłany: Wto 20:02, 24 Sie 2010    Temat postu:

podoba mi się, skomentowane. ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Just Me and Others




Dołączył: 30 Cze 2010
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:26, 25 Sie 2010    Temat postu:

dzięki, midnight. XD
mogę cię powiadamiać, tylko w prywatnej wiadomości napisz swojego e-maila lub gg. będę niezwykle wdzięczna.tak od biedy to już napiszę ci to na jbieber.fora.pl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
m@rzycielka




Dołączył: 09 Cze 2010
Posty: 409
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z krainy czekolady!!

PostWysłany: Śro 22:27, 25 Sie 2010    Temat postu:

ja też już skomentowałam twojego bloga Very Happy Wprost go krytykuję hahaha :mówi z ironią w głosie:

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez m@rzycielka dnia Śro 22:28, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
midnight.




Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 1126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: La Push, baby. :D

PostWysłany: Sob 16:46, 28 Sie 2010    Temat postu:

przeczytane i skomentowane. : )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.jbieber.fora.pl Strona Główna -> Słodka Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin