Forum www.jbieber.fora.pl Strona Główna

Story by me ;P
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.jbieber.fora.pl Strona Główna -> Słodka Twórczość
Autor Wiadomość
Pauli




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 1:54, 15 Lip 2010    Temat postu:

Super.. Ej dawaj nowy rozdział kobieto ja nie wytrzymama.. Przeczytałam trzy na raz..


Just Me and Others
wystarczy wpisać [img] link [/img] i gotowe


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chocolate




Dołączył: 24 Sty 2010
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wadowice ;P

PostWysłany: Pon 21:47, 26 Lip 2010    Temat postu:

PRZEPRASZAM!!!
Wybaczycie?

Rozdział 4.

Była mocno podekscytowana. Zastanawiała się jak zareagują jego fanki, gdy ona tak po prostu podejdzie i się z nim przywita. Już wyobrażała sobie ich wściekłe, zazdrosne miny i na samą myśl o tym uśmiechnęła się do siebie. Przyśpieszyła kroku. Wiedziała, że jeżeli choć na chwilę się zatrzyma wszystko przepadnie, jej chwila pewności siebie umknie, a ona nie odważy się tam podejść. Postanowiła już, musi się wreszcie przełamać, przecież ile dziewczyn chciałoby być teraz na jej miejscu, a ona głupia jeszcze ma wątpliwości. Powinna lecieć tam na łeb, na szyję, zanim któraś zgarnie go jej sprzed nosa. A jeśli... jeśli on jej nie pozna? Koniec! Koniec, koniec. Pora wziąć się w garść i zrobić to, co należy. W przeciwnym razie może tego żałować do końca życia. Szybkim ruchem pchnęła drzwi prowadzące na dziedziniec szkoły. Justin dalej odpędzał swoje fanki. Jeśli można było to tak nazwać. Widać, że powoli już go męczyły, ale mimo wszystko starał się jak najszybciej podpisać im te miejsca w których sobie zażyczyły jego autograf. Nie przestawał się uśmiechać, choć był to uśmiech w pełni wymuszony. Raz po raz jego wzrok błagalnie płynął do ochroniarza, którego rola ograniczyła się już tylko do pilnowania, żeby fanki nie zmiażdżyły młodego gwiazdora. Nagle jego wzrok zatrzymał się na niej. Tym razem szczery uśmiech rozpogodził jego twarz, a oczy zabłysły jakby wpadł na jakiś pomysł. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech podchodząc bliżej.
- Holly, skarbie, no ile można na ciebie czekać? - powiedział głośno Bieber, tak aby usłyszeli go wszyscy zebrani wokół. - Stęskniłem się.
Młoda Schaller była w szoku. Sama nie wiedziała jak znalazła się koło niego. Miała nadzieje na miłe powitanie, ale Boże. Nie na aż takie.
- Błagam cię, uratuj mnie. Zrobię dla ciebie wszystko, tylko pomóż mi się ich pozbyć - szepnął jej do ucha Justin.
- Przepraszam, myślałam, że jesteś już w środku. Widzę, jednak, że świetnie się bawisz - powiedziała cmokając go lekko w policzek. Widać, kółka i obozy teatralne z Mel się na coś przydały. Natomiast fanki jak to fanki. Zabijały ją wzrokiem. W kilku słowach: miała właśnie przerąbane u wszystkich panienek w szkole, a jeśli plota pójdzie w ruch to za niedługo będzie ją nienawidziła większa żeńska część nastoletniego świata. Mimo wszystko nie spodziewała się, że jej idol posunie się aż tak daleko jak w następnych sekundach.
- Takie skromne przywitanie? - wymruczał, jednak nie na tyle cicho by go nie usłyszeli. Fanki dalej stały i wlepiały w nich swoje oczy, by później rozdziawić szeroko usta patrząc jak ich kochany, sweet i w ogóle mniam Justinek całuje tą głupią, oślizgłą, wredną ropuchę - Schaller! I to na ich oczach! Oczywiście znalazły by się też gorsze wyzwiska, lecz jak wszystkie w swoich nie za mądrych łebkach stwierdziły - wkrótce ją rzuci, a wtedy on znowu będzie ich. W tym samym czasie ich wróg namber łan, czyli Holly chciała by ta chwila trwała wiecznie. Nie myślała już nawet o tym co zrobi Mel, gdy się dowie (Boże świeć nad Hol duszą!), o tym, że otaczają ich jego fanki, że jego ochroniarz zapewne wgapia się w nich jak i setka ludzi stojąca bez wątpienia przy oknach. Miała to gdzieś. Teraz ważny był tylko on, który nadal nie przerywał pocałunku, choć zważając na to, iż podobno był on zaaranżowany powinien trwać dużo krócej. Ale co ona tam wiedziała, przecież ona ma na pewno w tym wprawę i zda się na jego doświadczenie życiowe. Cholera jasna! To był jej pierwszy w życiu pocałunek i na dodatek z nim! Jak on zaraz nie przestanie to chyba z wrażenia zemdleje.
- Tak się powinno witać z ukochanym - powiedział przez śmiech, objął ją ramieniem i jak gdyby nigdy nic ruszyli w stronę szkoły odprowadzani setką spojrzeń.

XXX

Melody dobrze wiedziała, że tym razem nie miała racji. Mogła zabronić Holly tam iść, mogła to na niej wymusić, ale nie. Ona pierwszy raz postanowiła sobie odpuścić i uniknąć kłótni. Co jej to dało? Tylko tyle, że prawie cała szkoła widziała pocałunek jej najlepszej przyjaciółki z... NIM. Holly nie wiadomo co już sobie wyobraża, a on po prostu ratował sobie tyłek jej kosztem. Nie była z siebie zadowolona, jak jej go teraz wybić z głowy?! Sama sobie nie pomagała, ale wiedziała jedno - gwiazdka długo nie pożyje. W chwili gdy jej przyjaciółka i ten gad zniknęli w drzwiach, Melody obróciła się na pięcie i szybko udała się w tamtym kierunku. Nie zważając na ludzi, którzy obok niej przechodzili we własnej wściekłości taranowała wszystkich po drodze. Miała ochotę zdzielić Biebera czymś mocnym przez łeb. Przydałby się jej znowu budzik, ale on oczywiście go jej nie oddał. Devils nie miała zamiaru oszczędzić też Holly, która powinna wiedzieć co robi. Obydwoje są siebie warci, a ona głupia boi się jeszcze o to by Schaller później nie cierpiała. A miałaby za swoje! Przecież ją ostrzegała, ale nie. Ona jest mądrzejsza, a później przybiegnie ze łzami. Tylko, że od czego są przyjaciele? Melody westchnęła. Już powoli zaczęła się uspokajać, gdy nagle zobaczyła ICH. Holly naśmiewającą się przypuszczalnie z głupiego żartu jaki opowiedział jej gwiazdorek. O nie! To co właśnie Mel zobaczyła sprawiło, że zatrzymała się w miejscu. Jej najlepsza przyjaciółka właśnie stała koło Nicole! Ich największą rywalkę w szkole. To jeszcze nic, ona z nią najnormalniej w świecie ROZMAWIAŁA. To już był szczyt. Dziewczynę ogarnęła furia. Jak najszybciej to było możliwe znalazła się przy tej grupce, która wciąż się rozrastała.
- O czeeeść! - powiedziała przesłodzonych głosem. Wiedziała, że nikt tego nie lubi, a szczególnie Schaller. Tak, Schaller, nie Holly. Holly umarła 5 minut temu.
- Melody? - zapytała zszokowana przyjaciółka. Widać, że było jej głupio, ze zdenerwowania wykręcała palce.
- Devils - stwierdziła pogardliwym tonem Parker.
- Mi też miło. O czym rozmawiacie? O Bieberku? Taak, jest słodki, wieeem - uśmiechnęła się niewinnie do zdezorientowanego Justina.
- Melody, czy ty... - zaczął chłopak.
- Tak, jak najbardziej dobrze się czuję jak na kogoś kto został zdradzony przez swoją najbliższą przyjaciółkę! - wykrzyknęła patrząc wprost na Holly, która teraz unikała jej spojrzenia.
- Mel... to nie - próbowała się tłumaczyć dziewczyna.
- Oj, daruj sobie. Nigdy nie spodziewałabym się tego po tobie. Ale cóż... tak się dzieje z ludźmi, którzy zadają się z laleczkami barbie i kenami, którzy myślą, że ich muzyka to R&B, a w zasadzie to tylko czysty, pusty pop - przerwała jej Mel mówiąc głosem tak spokojnym, że gdyby nie jej zacięta mina i oczy ciskające błyskawice nic by nie zdradzało jaka złość nią targa. Po tych słowach, nie czekając na odpowiedź przyjaciółki zmierzyła wszystkich wzrokiem, wydęła usta i odeszła.

XXX

Holly, gdy tylko Melody się obróciła próbowała pobiec za nią. Coś jednak ją zatrzymało, a raczej ktoś.
- Nie warto... - zaczął Justin.
- Miałeś kiedyś prawdziwego przyjaciela? Najlepszego? Któremu mogłeś powiedzieć wszystko? Jeśli tak to powinieneś rozumieć, a jeśli nie, nie mów mi co jest warte, a co nie. Nie znasz Melody całkowicie - przerwała mu.
- Boże! Nie dziwie się, że się przyjaźnicie, oby dwie nie dajecie człowiekowi dokończyć - pokręcił głową z lekkim uśmiechem. - Nie warto iść za nią teraz. Jest wściekła, poczekaj, aż się trochę uspokoi, dopiero wtedy z nią pogadaj. Inaczej to nie ma sensu, pogorszysz bardziej sytuację.
- Może i masz racje - odwzajemniła uśmiech. Nagle rozbrzmiał dzwonek. Wszyscy ruszyli pod wyznaczone sale.
- Co masz teraz? Ja muszę iść się przedstawić pierwszej grupie, mam z nimi algebrę, ale pierwsze do dyrektora załatwić pewną sprawę. Tylko gdzie to jest? - zapytał chłopak.
- O ja też mam algebrę, a później rozpoczęcie. Mamy tego samego wychowawcę. Dyrekcja jest tam. To do zobaczenia za chwilę - powiedziała Holly wskazując prawidłowy kierunek, a Justin pocałował ją w policzek i ruszył w tamtą stronę. Holly natomiast zaczęła się zastanawiać jak przeżyje tą lekcję, w końcu siedzi z Melody. W takim razie wiedziała, że musi zrobić to co zawsze robią jak się pokłócą - która pierwsza wejdzie siada na ich miejscu, a ta druga musi siedzieć z Karmelkową Tiną.

XXX

Usiadła na swoim stałym miejscu. Skoro Holly zawiniła niech cierpi katusze z Tiną. Była pierwsza, więc dotrzymała umowy. Zresztą chrzanić ich wszystkie pakty przyjaźni, bo prawdopodobnie się ona rozpadła. Melody nie miała zamiaru jej przepraszać, choć sama uważała, że lekko ją poniosło. Z nikim się nią miała zamiaru witać, dodatkowo podkreślając swój zły humor kładąc nogi na ławce. Cała klasa czekała na nauczyciela. Do pomieszczenia weszła Holly, spojrzała błagalnym wzorkiem w kierunku Mel, a następnie zrezygnowana usiadła obok Karmelkowej Tiny. Fuu! Samo to, że spod jej obcisłej różowej bluzeczki wystawało spooore sadełko sprawiało, że pożałowała, iż zjadła dzisiaj śniadanie. Karmelek uśmiechnęła się do niej zachęcająco obnażając swe żółte, spróchniałe zęby na których wiecznie znajdowały się resztki konsumowanych wcześniej batoników. Holly powstrzymując odruch wymiotny wykrzywiła się w jej stronę. Boże! Za jakie grzechy? Bleh, siedząc koło niej, na samym kraniuszku ławki dalej czuła jej nieświeży oddech. Zmarszczyła z obrzydzeniem nos. Devils natomiast miała nadzieję, że Tincia będzie na tyle miła i spluje nową bluzkę zdrajczyni. Zaśmiała się w duchu, mając jednak ogromne wyrzuty sumienia. W końcu nawet nie pozwoliła się jej wytłumaczyć... W każdym razie doszła do wniosku, że wszystkiemu jest winien ten niedorobiony Bóbr! Aby uspokoić swoje nerwy i czymś się zająć wyjęła z plecaka orbitkę i zaczęła nią głośno mlaskać. Wiedziała, że Holly nienawidzi tego dźwięku. Natychmiast zauważyła jak powieka Schaller zaczęła lekko drgać. W tym czasie wszedł nauczyciel - pan Josh Dowell - zapobiegając w ten sposób wybuchowi swojej uczennicy. Z uśmiechem na twarzy przywitał studentów.
- Moi drodzy! Witam was w nowym roku szkolnym. Jak zapewne wiecie, do naszej szkoły
przybył nowy uczeń. Jest to nie kto inny, jak sławny i utalentowany... - Melody prychnęła głośno słysząc ostatnie z wypowiedzianych przez jej wychowawcę. Miała już dość tego, że wszyscy w kółko mówią o tej rozkapryszonej gwiazdce, jakby był kimś lepszym od innych. Chodzące 160 w kapeluszu! Westchnęła rozgoryczona, nadal wymyślając go w myślach. Nauczyciel kontynuował swój wywód.
- ...Zastanawia mnie fakt, czy w tej szkole znajdzie się ktoś, kto chociaż odrobinę nie lubiłby tego dzieciaka. - urwał raptownie, widząc jak ręka Mel poszybowała błyskawicznie w górę. Nie zwrócił uwagi na nogi na ławce, ponieważ naprawdę darzył sympatią tą dziewczynę, która była szczera nie zważając na konsekwencje.
- Tak, panno Devils? Czy coś się stało? - zaciekawił się spoglądając na nią z ukosa.
- Ja - odpowiedziała krótko.
- Co ja? Z tobą coś nie tak? - nie mógł pojąć znaczenia słów uczennicy.
- Ja go nie lubię. Jest głupim, rozpuszczonym, zarozumiałym, aroganckim, egoistycznym, zadufanym w sobie napuszonym bachorem, któremu po zdobyciu sławy sodówa uderzyła do głowy. Wydaje mu się, że kim jest? Są ważniejsi i mądrzejsi ludzie od niego! Wcale nie jest taki wspaniały jak mówią, dużo gwiazd ma lepszy głos niż on! - ciągnęła, nie mogąc przerwać zbulwersowana nastolatka.
- Myślę, że wystarczy... Melody, za mną. Do dyrektora - oznajmił tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Za co? Że wyraziłam swoją opinię? Wiedziałam, że tak będzie... Ma kasę, jest popularny, więc będzie pupilkiem nauczycieli! - rozzłościła się dziewczyna.
- Oj, cicho bądź. Rób to co mówię, gadanie nic ci tu nie pomoże - odparł na zarzuty nauczyciel. Mel była wściekła! Ściągnęła nogi z ławki, głośno mlaskając gumą, którą żuła. Powoli, mocno przyciskając do podłogi zasunęła krzesło, które w efekcie ostro zaskrzypiało o podłoże. Wykrzywiła usta w złośliwym grymasie i posyłając nauczycielowi wściekłe spojrzenie wyprzedziła go wychodząc z klasy. Następnie zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Pan Dowell wyszedł chwilę po niej kręcąc głową i patrząc na dziewczynę z politowaniem.
- Nie zachowuj się jak mała, rozkapryszona dziewczynka - rzekł zrównując się z nią. Miał lekko ponad 20 lat, był świeżo po studiach. W związku, że sam niedawno był uczniem dawał swoim wychowanką trochę więcej swobody. Zawsze uważała go za miłego gościa i często z nim żartowała. Facet był fajny, przystojny... a teraz, kiedy stanął po stronie Biebera dużo stracił w jej oczach. Swoim ulubieńcom pozwolił mówić do siebie na ,,ty''. Tak było i w przypadku Melody. Nie zamierzała jednak teraz korzystać z tego przywileju. Zaciskając usta w cienką kreskę postanowiła nie odzywać się do Josha... To znaczy pana Dowella. To wszystko oczywiście przez tą gwiazdkę! Musiała znielubić nawet swojego ulubionego pedagoga, który jako jedyny traktował uczniów sprawiedliwie. Przynajmniej do tej pory. Świat schodzi na wiewiórki. Tak, miało być psy, ale Mel za bardzo je kochała by źle o nich mówić, a wiewióry miały przerażające, długie zęby. To znaczy nie widziała ich z bliska, ale i tak mniejsza o to. Przez resztę drogi nauczyciel przyglądał jej się z lekkim uśmiechem, jakby cieszyło go to, że zaraz dostanie reprymendę od dyra. Doszli do sekretariatu. Siedząca za biurkiem sekretarka spojrzała na nich spod okularów. Była najzwyczajniejszą sekretarką jaką w życiu widziała. Włosy spięte w kok, żadnych tipsów, czarna, elegancka sukienka do kolan, prawie zero makijażu... Widać było, że przychodzi do pracy z jakimiś umiejętnościami, a nie, bo ładnie wygląda. Poza tym pani Heat zawsze znalazła czas by pomóc by komuś pomóc. Była bardzo miła, choć Mel nie znała jej dobrze.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? Dyrektor w chwili obecnej jest zajęty - powiedziała z miłym uśmiechem. Melody była zdziwiona, że uśmiech był szczery, a nie wymuszony jak to zwykle bywa.
- Tak wiem. Ja właśnie idę do niego w tej sprawie - poinformował ją pan Josh odwzajemniając uśmiech, następnie zwrócił się do Melody. - Panie przodem.
Ta tylko wywróciła oczami wchodząc bez pukania do gabinetu dyrektora Barensa. Lecz gdy tylko ujrzała kto siedzi w fotelu naprzeciw dyra obróciła się na pięcie mając zamiar wyjść. Drogę zagrodził jej jednak wychowawca. Bieber z bananem na twarzy popijał herbatkę z Barensem. Boooże, co się dzieje z tą szkołą?!
- Przepraszam panie dyrektorze, ale przyprowadziłem kandydatkę. Jest świetna, taka jaką chcieliśmy - powiedział przerywając przełożonemu Dowell. Melody nie wiedziała o co chodzi. Jaka kandydatka?! Justin obrócił się i spojrzał na nią dziwnym wzrokiem, który jasno dawał jej do zrozumienia ,,Co ty tu do cholery robisz?".
- Panna Devils... Świetnie, świetnie. Ale jaką mamy gwarancję, że się nie pomyliliśmy? - wyraźnie ucieszył się dyrek.
- Otóż to chyba jedyna dziewczyna w tej szkole, która nie przepada za panem Bieberem. Powiedziała, że to głupi, rozpuszczony, zarozumiały, arogancki, egoistyczny, zadufany w sobie napuszony bachor... Myślę, że tyle wystarczy - zacytował ją Josh patrząc przepraszająco na gwiazdkę, która teraz nie miała zadowolonej miny. Naburmuszony ciskał z oczu błyskawice w stronę Mel, która była w szoku, że nauczyciel tak dobrze to wszystko zapamiętał.
- Ma pan rację. Lepszej chyba nie znajdziemy... Niech pani usiądzie, panno Devils, omówimy szczegóły naszego planu - zwrócił się do niej dyrektor wskazując ręką wolne krzesło koło Biebera. - Pan niech idzie do klasy, nie wiadomo co tam już się może dziać.
Nauczyciel mruknął coś pod nosem, uśmiechnął się do Mel i wyszedł. Jakie to wszytko było dziwne! Usiadła, choć wolałaby stać, niż siedzieć koło tego... Szkoda słów. Spojrzała wyczekująco na Barensa.
- W takim razie słuchajcie. Jak już wiemy pan Bieber będzie uczęszczał do naszej szkoły. Lecz nie jest ona taka mała, dlatego z początku może nie być mu łatwo się przyzwyczaić... - zaczął mówić dyro.
- Chwila... Ale co to ma wspólnego ze mną? - przerwała zdezorientowana nastolatka.
- Cierpliwości, panno Devils, cierpliwości. Żeby trochę ułatwić panu Bieberowi życie, razem z panem Dowellem - jego wychowawcą - postanowiliśmy mu przydzielić opiekuna na tydzień, aby pomógł mu się on przyzwyczaić do nowej sytuacji. Opiekunem miał być jednym z uczniów, a dokładniej miała to być uczennica, bo większość chłopców jest taka nieodpowiedzialna w tym wieku... Ta osoba nie mogła być oczywiście fanką pana Biebera, żeby nie przeszkadzać mu w nauce... Plan lekcji ustawilibyśmy dla niej taki sam jak dla pana Biebera, żeby było łatwiej... - wyjaśniał.
Dyrektor lizał mu tyłek. Maaasakra, przecież był tylko nastoletnim, marnym piosenkarzem. Melody nie wsłuchiwała się za bardzo w to co mówił dyrek. Wiedziała, że chodziło o jakiegoś opiekuna, ale w dalszym ciągu nie wiedziała co ona ma z tym wspólnego. Powoli zaczynało jej coś świtać.
- Tym kimś miała by być pani - panno Devils... - dokończył Barens.
- Ja?!
- Ona?! - wykrzyknęli równocześnie.
- To tylko tydzień... - przekonywał dyrektor.
- Pan raczy żartować! Nie ma mowy! Nikt mnie do tego nie zmusi! - zbulwersowała się nastolatka wstając.
- Chyba pani pamięta o turnieju koszykówki dla dziewcząt? Zawsze może się okazać, że nie starczy funduszy... - Obojętnie wspomniał dyr. Dziewczyna nie odezwała się. Wiedziała, że wygrał. Dlaczego ją to spotykało?
- Pan mnie szantażuje? Ja... - zaczęła, ale zrezygnowana ponownie usiadła. To było dla niej na prawdę ważne. Barens uderzył w czuły punkt.
- Ja też się nie zgadzam - wtrącił chłopak głosem tak spokojnym jakby odmawiał ważnym ludziom setki razy. Cóż... Pewnie tak było.
- Spokój! Nic mnie to nie obchodzi! Ja tu jestem dyrektorem i ja tu rządzę. Dlatego panna Devils będzie pana opiekunką przez ten tydzień, czy się panu to podoba czy nie! - zirytował się dyrektor. Melody po raz pierwszy widziała go w takim stanie. Wybałuszyła oczy. Natomiast Bieber spojrzał na niego z cwaniacką miną mówiącą ,,Wystarczy, że pstryknę, a ty wylatujesz bez szans, że gdziekolwiek cię jeszcze przyjmą". Dyrektor uspokoił się nieco.
- Przepraszam za mój mały wybuch. Trochę mnie poniosło. Jesteście wolni, wracajcie do klasy. A może ciasteczko na drogę? - zapytał wyciągając w ich stronę talerzyk ze starymi, stwardniałymi, kilkuletnimi piernikami.

XXX

Uczniowie opuścili bez słowa gabinet dyrektora, rezygnując ze skosztowania słodyczy. Następnie nie zaszczycając sekretarki żadnym spojrzeniem udali się w kierunku korytarza. Dziewczyna nie była zadowolona z towarzystwa kolegi, chociaż wiedziała, że miliony innych by się z nią zamieniło.
- Boże! I jeszcze teraz muszę cię niańczyć... - zaczęła Devils wywracając oczami.
- Wiesz co, dziewczynko? Obejdę się bez ciebie. Co jak co, ale nie dopuszczę do tego by moją opiekunką była żałosna osoba, która tak rani swoich przyjaciół nie dając im szansy dojść do słowa - stwierdził Bieber.
- Nie twój interes o co kłócę się z przyjaciółmi! Bo jak sam to powiedziałeś: są to moi przyjaciele - wysyczała przez zaciśnięte zęby dziewczyna.
- Tak jak nie twoim interesem jest życie głupiego, rozpuszczonego, zarozumiałego, aroganckiego, egoistycznego, zadufanego w sobie napuszonego bachora i jego muzyka! - odparował jej JB.
- Co wy dzisiaj tak wszystko dobrze zapamiętujecie? - zapytała samą siebie.
- Najlepiej będzie jak obydwoje nie będziemy wchodzić sobie w drogę... Trochę poudajemy, ja nic nie powiem, ty nic nie powiesz - rzekł Justin i nie czekając na odpowiedź poszedł w stronę stołówki. Melody nie poruszyła się. Stała z szeroko otwartymi oczami nie wiedząc o co w tym wszystkim chodziło. Sama ta akcja z dyrektorem była dziwna, ale najdziwniejsze było to, że miała wyrzuty sumienia z powodu - O Boże przebacz! - Biebera. Było jej trochę głupio, że nauczyciel powtórzył jej słowa, które wcześniej mówiła o chłopaku przy całej klasie. Westchnęła cicho i powlokła się w kierunku klasy. Wcale nie miała ochoty siedzieć w tej szkole. Jedyny dobry plus dzisiejszego dnia to to, że jest ostatnim dniem bez taty i brata. Jutro wracają z Europy. Tęskniła za nimi, nie widziała ich przez całe wakacje. Nagle dotarła do niej bolesna prawda. Bieber miał racje. Była głupią egoistką, która nie pozwoliła się nawet wyjaśnić przyjaciółce. Nie interesowało ją to, że Holly naprawdę lubiła tego debila. Ważne dla niej było to, że Mel go nie lubiła. Nie zwracała uwagi na jej uczucia. Musi z nią jak najszybciej pogadać i ją przeprosić. I pomyśleć, że gdyby nie ten idiota, ona nie wyciągnęła by pierwsza ręki. Dlaczego to akurat on musiał mieć racje?!

XXX


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pauli




Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:17, 26 Lip 2010    Temat postu:

No super. A kiedy nowy rozdział ?? Dziś na każdej stronie gdzie czytam opowiadania dodaja nowe rozdziały

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.jbieber.fora.pl Strona Główna -> Słodka Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5
Strona 5 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin